W dniach 1-6 czerwca 2008 ponownie byłem na Słowacji, gdzie Profesor Miroslav Galanda po raz 5 podniósł poziom natężenia prądu, którym stymulowany jest u mnie przedni płat móżdżku i w konsekwencji komórki odpowiedzialne za napięcie mięśni. Tym razem stymulowane były głównie mięśnie pasa miedniczego. Sama stymulacja nie była zbyt silna, niecałe 10% zmiany poziomu napięcia mięśni, ale dotyczyła w pewnym stopniu dość szerokiego zakresu mięśni od pasa do palcy obu nóg i spowodowała dość dużą poprawę: 1) zaczynam bez trzymania się poręczy schodzić po schodach, pokonuję już bez trzymania całe półpiętra, chociaż czasami muszę się jeszcze lekko podeprzeć ręką, niekiedy tylko bokiem lub barkiem, niekiedy tracę równowagę i muszę się złapać, ale raczej bardzo żadko, kiedy nawet tracę równowagę i mam potrzebę złapania się, mięśnie bioder informują mnie, że raczej sobie z sytuacją poradzą i nie muszę się wtedy łapać. Zszedłem już bez trzymania po kilku schodach u nas na osiedlu, czy np.w Palmie, przychodni studenckiej , takich na 5,6,8 lub 10 schodków, po których nigdy w życiu nie udawało mi się zejść 2) wyraźnie lepiej chodzę do tyłu, startuję niemal od razu, bez konieczności wcześniejszego rozluźniania mięśni 3) troszeczke lepiej, choć nie jest to duża poprawa, przenoszę kubki lub talerze, jedną lub dwoma rękoma 4) minimalna projekcja dotarła poprzez plecy do prawego ramienia, a w konsekwencji do ręki i do palcy, w wyniku czego troszeczkę lepiej piszę dwoma rękoma na komputerze, minimalnie większa jest ruchliwość palcy prawej ręki a zwłaszcza kciuka, nieco lepiej chwytam przedmioty, palce żadziej zaciskają się kurczowo na przedmiotach, poprawa w palcach jest niewielka, ok. 5% 5) prawa pięta poszła o jakieś pół centymetra w dół, w wyniku czego trochę lepiej stoję na całej prawej pięcie, mniej ciągnę palcami po ziemi i trochę lepszą mam równowagę 6) o jakieś 10% poprawiła się ogólna zwrotność. 7) odczuwam niewielkie ogólne rozluźnienie nawet w pozycji siedzącej i nieco szybciej uzyskuję rozluźnienie i ogólny rozruch na początku ruchu zaraz po dłuższym siedzeniu i leżeniu. Na razie tyle. Szczególnie cieszy mnie schodzenie po schodach bez trzymania, ponieważ szczerze mówiąc już powoli przestawałem wierzyć, że kiedykolwiek się tego nauczę. Napawa mnie szczególnym optymizmem fakt, że stymulacja była bardzo znikoma, a efekt wbrew pozorom jest dość duży. Następną stymulację Profesor Galanda przewiduje na przełom września i października 2008. Zaczynam mieć nadzieję, że może kilka następnych stymulacji nóg znacząco obniżą w nich spastyczność, na tyle bardzo, że zacznę odczuwać, że z leczeniem jest jakby bliżej niż dalej. Gdyby po którejś stymulacji udało się trafić w komórki nerwowe odpowiedzialne za mięsień prawego nadgarstka, być może zaczęła by się do końca odwracać prawa dłoń i projekcja poszła by na palce obniżając w nich spastyczność, ale Profesor Galanda powiedział mi, że w ten mięsień jest bardzo trudno trafić, nie wystarczy znaleźć w mózgu konkretnej komórki nerwowej za niego odpowiedzialnej, lecz trzeba najpierw obstymulować wszystkie komórki dookoła niej. Mam jednak nadzieję, że kiedyś w końcu się to uda. Profesor myślał też o stymulacji prawego kolana, żeby spróbować je do końca wyprostować, chociaż na razie bał się, że stymulacji będzie za dużo i będę za wiotki. Może spróbuje tego podczas następnej stymulacji. Pozdrawiam, Andrzej Zakrzewicz. |